Sandomierza powab przyrodzony
Sandomierz pod wodą – relacjonowały wiosną media. Rzeczywiście, powódź zalała część miasta. Ale nie tę historyczną. Dumne miasto na wzgórzu stoi piękne jak zawsze i czeka na gości
Upłynęło już niemal pół wieku od czasu, gdy na polach w sąsiedztwie kościoła św. Jakuba w Sandomierzu Andrzej Wajda kręcił „Popioły”. Wśród statystów grających żołnierzy generała Sokolnickiego był wtedy Cezary Łutowicz, dziś właściciel galerii z biżuterią artystyczną na Starym Mieście. – Miałem na szyi wielką ranę z czerwonej bibułki. Pamiętam, jak ksiądz prosił: „panowie, jak będziecie padać jako zabici, to nie na moje grządki” – wspomina. – Wtedy widziałem Sandomierz pierwszy raz. A potem się w nim zakochałem.
Święty Jakub przetrwał szczęśliwie szwedzki potop, wojny napoleońskie, pierwszą i drugą wojnę światową. Podczas walk o miasto w 1809 r. cudem ocalał, gdy Sokolnicki chciał za pomocą armat – jak pamiętamy z „Popiołów” Żeromskiego – zburzyć „tę ruderę” i pogrzebać pod ruinami obsadzających ją Austriaków. Nie mogła mu na szczęście – podobnie jak i innym budowlom starego Sandomierza, którego kościoły i kamienice wznoszą się na siedmiu wzgórzach na lewym brzegu Wisły – zagrozić niedawna powódź.
Wisła – w dzień bladobłękitna wśród zieleni nadrzecznych łąk i kęp zarośli – przybliża się do Sandomierza od południowego zachodu, od strony Tarnobrzegu, dwoma wielkimi skrętami. Nocą, w świetle księżyca, pomarszczona drobną łuską srebrzystej fali przypomina ogromnego węża wygiętego w kształt litery S. „Majestatyczna i powolna przelewa swe wielkie wody...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta