Wyspa obowiązkowego gwizdania
– Mario, powiedz coś w języku Guanczów – proszę. Maria wkłada do ust zgięty palec środkowy lewej ręki i gwiżdże. – Co powiedziałaś? – To było moje imię – wyjaśnia
Maria jest rdzenną mieszkanką Gomery, jednej z siedmiu Wysp Kanaryjskich. Pracuje jako kierowca busa, którym wozi po wyspie turystów. Zagwizdała swoje imię w języku gwizdanym Guanczów, pierwszych mieszkańców Gomery. Górzyste ukształtowanie wyspy wymusiło na tym ludzie – wywodzącym się od północnoafrykańskich Berberów – wymyślenie sposobu na porozumiewanie się na odległość, bez telefonów komórkowych i Internetu. Tak powstał język gwizdany, el silbo gomero. Nie jest to tylko zbiór kilku sygnałów typu „chodź tu”, „odejdź” czy „uwaga, niebezpieczeństwo”, ale bogaty zbiór słów, dzięki którym można przekazywać długie komunikaty. Na przykład: „Mamo, idę na dyskotekę i nie wrócę przed północą. Nie czekaj na mnie z obiadem”.
Jednak Maria niewiele potrafi zagwizdać. Język gwizdany zna głównie z przekazów rodzinnych. Nie uczyła się go w szkole, bo w szkole uczą go dopiero od 2001 roku. Wtedy to władze kanaryjskie uznały zanikający sposób porozumiewania się za narodowe dziedzictwo, które trzeba zachować. Odszukano ludzi, którzy potrafili się jeszcze porozumiewać za pomocą gwizdów, i zatrudniono ich w szkołach. Gwizdanie na lekcjach stało się obowiązkowe.
Uczy się go między innymi syn Anahi, naszej przewodniczki na Gomerze. Ona sama nie zna języka gwizdanego. – To jak odpytujesz syna...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta