Marit, co się boi myszy
Nałóg wygrywania pchał ją na szczyty i w przepaście. Ale zawsze wracała mocniejsza
Rognes ma 200 mieszkańców, strome żwirowe drogi, stację kolejową i podstawówkę przerobioną na knajpę, gdy w wiosce zaczęło brakować dzieci. Ma też swój klub narciarski, jeden z ponad tysiąca w Norwegii. Tutaj, w okolicach Trondheim, bieganie nigdy nie było tylko sportem. Dookoła górki, pełno śniegu, wszędzie daleko. Narty skracały podróż i zabijały nudę. Jak łyżwy w Holandii. Tyle że w holenderskiej Fryzji przyszli mistrzowie olimpijscy odrywali się od zbierania brukselki i dojenia krów, a tutaj od sianokosów i pasania owiec.
W gospodarstwie Bjoergenów stada liczyły wiosną nawet po 200 jagniąt. Marit wyprowadzała je na łąki, oporządzała, pomagała, gdy się rodziły. Kiedy rodzice wyjeżdżali, na nią jako najstarszą córkę spadało pilnowanie gospodarstwa i opieka nad dwójką braci. Gdy teraz przyjeżdża do rodziców wielką terenówką ze swojego apartamentu w Oslo, jako pięciokrotna medalistka olimpijska, ulubienica Norwegii, też się nie wymiguje od pracy. Po igrzyskach w Vancouver zgodziła się na sesję dla jednego z dzienników w owczarni rodziców: między zagrodami, z widłami, w gumowcach i roboczym kombinezonie.
W błędnym kole
Przyjeżdża do Rognes, by oddychać innym powietrzem. Latem biega po tych samych pagórkach co w dzieciństwie, z czarno-białym owczarkiem Arim u boku. Ćwiczy w siłowni mamy: Kristin...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta