Koziołek na miarę czasów
O „ostalgii” i twarzach miast, bohaterach walczących i poszukujących nowych światów oraz sile i pogodzie ducha niezbędnych nie tylko w drodze do Pacanowa mówi reżyser, który na Dzień Dziecka przygotował w Teatrze Na Woli spektakl „Koziołek Matołek”
rozmawia Jolanta Gajda-Zadworna
Czuje się pan już w Warszawie jak w domu?
Ondrej Spišak: Nie mam tu rodziny, ale bywam tutaj często. Więc to właściwie jest mój drugi dom.
Jak wyglądało pierwsze spotkanie z naszym miastem?
Dawno temu, bo w 1994 roku, przyjechałem tu, żeby zrobić pierwszy polski spektakl – „Robinsona Crusoe" w teatrze Lalka. Warszawa była jeszcze nierozbudowanym, brudnym miastem. Obok PKiN królowały bazary i jakiś lunapark. Wszystko to było takie postsocjalistyczne. Nie przeszkadzają mi tego typu klimaty. Pochodzę z podobnego do Polski kraju – Słowacji (urodził się tam w 1965 roku – przyp. red.) i przyznam, że cierpię na coś, co Niemcy nazwali „ostalgią". Podoba mi się, jak twarze miast się zmieniają, „wyczyszczają", nabierają klasy. Ale trochę za dawnym wizerunkiem tęsknię....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta