Październik, dłużnik powstania
Gdyby w 1944 roku Polacy siedzieli cicho wobec zmiany okupanta, nie narodziłaby się zapewne idea zwyciężania komunizmu przez stopniowe i pokojowo osiągnięte zmiany – twierdzi publicysta.
Dyskusja o zasadności Powstania Warszawskiego nigdy się nie skończy. Tak jak spór o najsłynniejszą tragedię Sofoklesa: kto miał więcej racji – Antygona czy Kreon? Bo przed 70 laty w Warszawie doszło do sytuacji tragicznej: każde wyjście niesie zagładę, tylko każde innych wartości i innych ludzi. Nie w Berlinie, nie w Moskwie, nawet nie w Londynie i Waszyngtonie.
Berlin musiał dążyć do zgniecenia powstania, to oczywiste. Stalin na Kremlu musiał powstanie porzucić, nie udzielić wsparcia, nawet cofnąć swoje dywizje, bo inaczej nie podporządkowałby sobie Polski, w której stołecznym przyczółku wyzwolonym przez powstańców zainstalowałby się niezależny odeń rząd. Z tej perspektywy nie dziwi brak jego zezwolenia na użycie sowieckich lotnisk przez zrzucające pomoc dla Warszawy samoloty zachodnich sojuszników; zgodził się dopiero wtedy, gdy powstanie upadało i był pewien swego. Londyn i Waszyngton znalazły się w kłopocie, bo wprawdzie sprzyjały powstańcom, ale nie mogły zrazić sobie dyktatora dobrotliwie zwanego tam wujaszkiem Joe. Był gwarantem zwycięstwa, bo nie liczył się z ofiarami na froncie, oni dostarczali mu wyposażenie.
Dlaczego w 1956 roku nie zażądaliśmy wszystkiego: Wilna, Lwowa, demokracji, prawdy o Katyniu?
Więc w Paryżu i Londynie uprawiano to, co po angielsku nazywa się window dressing, chociaż latający ze zrzutami do Warszawy polscy czy południowoafrykańscy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta