Afery czasem leczą
Madrycka wycieczka może mieć dobre skutki
Hipokryzja w polityce jest czymś naturalnym. Jest reakcją na to, że rzeczywistość jest inna, niżby to sobie wyobrażali politycy. Dlatego nic dziwnego, że afera madrycka w PiS wywołała niezwykły festiwal hipokryzji. Z ust polityków tej partii, jak również przychylnych im komentatorów, słychać było jedno wielkie „tak, ale...". Odmian tego, co następowało po „ale", było kilka i wyróżniały się następujące typy.
Dobry car i bicie Murzynów
Pierwsza argumentacja brzmiała: tak, trzej młodzi posłowie PiS zachowali się źle, ale zobaczcie, jak szybko zareagowały władze partii, dając przykład, że nie tolerują takich zachowań.
Po części to prawda, PiS szybko zareagowało, wyrzu cając trzech podróżników już kilka dni po wybuchu afery.
Kłopot jednak w tym, że gdy afery zdarzały się w PO, ci sami, którzy dziś mówią, że przecież partia się odcięła od winowajców, przekonywali, że afery są nie wypadkiem, ale niemal immanentną cechą rządów Donalda Tuska.
Afery w PO miały być – według narracji PiS – dowodem na patologię „systemu Tuska". I gdy ówczesny lider Platformy przepraszał lub wyciągał z afer jakieś konsekwencje (jak to było po aferze hazardowej na przykład), mówiono: nie dajmy się zwieść. Tusk rozlicza aferę, bo jest mu to politycznie na rękę, chce odwrócić uwagę opinii...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta