Między karą a torturą
Czy osadzeni są aż tak niebezpieczni, że nie mogą przytulić własnego dziecka? Dorota Krzysztoń
Jako urzędnik i przedstawiciel Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur mogę rozmawiać z więźniem uznanym za niebezpiecznego („N") przez zamkniętą kratę w jego własnej celi. Metalowe drzwi są otwarte, ale wewnętrzna krata dzieli nas niczym w konfesjonale. Przystawiam stołeczek do kraty i siadam jak najbliżej więźnia, by móc go słyszeć i mówić ściszonym głosem, bo w pobliżu stoją funkcjonariusze Służby Więziennej. W kaskach i kamizelkach ochronnych, z tarczami, wyglądają trochę jak rycerze szykujący się do bitwy. W tym czasie żadna inna cela nie może być otwarta, żaden z innych więźniów nie pójdzie kąpać się do łaźni i nie przejdzie do wychowawcy na rozmowę. Wszystko po to, bym była bezpieczna, bo nigdy nie wiadomo, co taki więzień zrobi, i po to, by nie miał on żadnego kontaktu z innymi więźniami. Niełatwo w tych okolicznościach wzbudzić zaufanie rozmówcy. Czasem w ogóle nie chcą ze mną rozmawiać. Ten człowiek jednak jest samotnie zamknięty w ciasnej celi od wielu lat i bardzo chce zamienić choć kilka słów, z kimkolwiek. Chętnie więc odpowiada na pytania.
Herbata z nutellą
Nie, nie chce również usiąść, no chyba że na łóżku, bo stołek w jego celi jest przytwierdzony na stałe do podłogi w jednym miejscu, by nim w nikogo nie rzucił. Nie może go sobie więc przestawiać. Podaję więźniowi naszą ulotkę informacyjną, moja...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta