Wiara w solidarność
Niepodległość zawsze pozostaje względna. Politycy katalońscy, hiszpańscy, ale też ci z każdego innego kraju doskonale o tym wiedzą. Jeśli twierdzą coś przeciwnego, najzwyczajniej kłamią – pisze publicysta.
Korrida fascynowała Goyę, Hemingwaya, Picassa i wielu innych. Miała być głęboką metaforą sztuki, może nawet samego życia. Tymczasem współcześni mieszkańcy Katalonii mają nieco inne zdanie. W roku 2010 parlament Katalońskiej Wspólnoty Autonomicznej uchwalił zakaz organizowania korridy, w której miałyby cierpieć zwierzęta.
W zeszłym roku zakaz unieważnił hiszpański trybunał konstytucyjny. W swoim uzasadnieniu sędziowie przychylili się do stanowiska rządu centralnego w Madrycie, który uznaje korridę za narodowe dobro kultury. Tymczasem, jak podaje portal Eldiario, tylko co dziesiąty obywatel Hiszpanii kiedykolwiek zasiadł na trybunach areny i oglądał walkę byków. Regularnych widzów korridy jest jeszcze mniej.
Spór wokół korridy to doskonały przykład tego, jak ważne dla mieszkańców danego regionu inicjatywy zamienione zostają przez politykę narodową w zbiorowe, upokarzające doświadczenie obcej dominacji. Przy czym cele tej dominacji są co najmniej wątpliwe. Bo jaką korzyść osiąga Madryt, narzucając w sprawie korridy swoją wizję „dobra kultury"?
Nieroby z południa
Minione lata to dla ludzi w Katalonii doświadczenia wielu podobnych upokorzeń. Niezależnie od przedmiotu sporu, z upodobaniem przekładano je na język tożsamości narodowej. A przecież możliwy jest inny dyskurs. Hiszpańskie prawo gwarantuje poszczególnym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta