Chrzest w Buczy
To nie jest dla nas przeklęte miejsce. Śmiech dzieci tam, gdzie okupanci dokonali zbrodni, to największe zwycięstwo nad zbrodniarzami, nad Putinem – uważa najważniejszy prawosławny ksiądz w Buczy.
Sosnowe lasy, świeże powietrze, blisko do stolicy – gdy nie ma korków, po półgodzinie jest się w centrum, a mieszka się taniej. Bucza, miasto-satelita, stała się symbolem rosyjskich zbrodni wojennych. O zabitych tam cywilach, o trupach długo leżących na ulicach świat usłyszał na początku kwietnia ubiegłego roku, gdy Rosjanie wycofali się z okolic Kijowa.
Później, w takim Mariupolu – słyszę od ukraińskiego polityka – było pewnie wiele Bucz, ale Rosjanie tam mogli spokojnie zacierać ślady. Zbrodnię w Buczy badali i badają śledczy, prokuratorzy z wielu krajów. Dochodzenia przeprowadzili też dziennikarze z czołowych mediów światowych, niektóre raporty są pełne wstrząsających szczegółów, ostatnich SMS-ów ofiar i zdjęć ze szczęśliwych czasów, gdy pozowali z uśmiechami na twarzy.
Do miasta przyjeżdża wielu zagranicznych polityków. Najpierw Kijów, rozmowa z Wołodymyrem Zełenskim, a potem cerkiew św. Andrzeja Apostoła w Buczy.
– Ja im tylko otwieram drzwi, nie dla mnie się tu pojawiają – mówi ojciec Andrij Haławin, proboszcz. Byli tu Ursula von der Leyen, sekretarz generalny ONZ, premierzy, prezydenci, ostatnio szef izraelskiej dyplomacji.
I kilku żołnierzy, ale nie naszych
Ci, którzy przyjechali tu na początku kwietnia ubiegłego roku, widzieli jeszcze tymczasowe masowe groby za...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta