Trzeba to poczuć w tyłku
Rozmowa z Maciejem Polodym, Mistrzem Driftingu
Rz: Co oprócz jazdy autem robi pan bokami?
Maciej Polody: Nic więcej poza jazdą bokami. Chociaż jedna rzecz poza torem wyszła mi w życiu bokiem. W szkole nie uczyłem się niemieckiego. Umiem powiedzieć tylko: „bitte, danke”. Teraz żałuję, bo brakuje mi tego języka. Większość driftingowych zawodów organizuje się w Niemczech.
Ślizga się pan trochę przez życie?
Nie ślizgam się. Od dziecka miałem zawsze pod wiatr i pod górkę. Musiałem ciężko pracować, żeby mi coś wyszło.
Ślizganie się po torze to specjalność nie tylko pana, ale i Tomka Kozłowskiego, Wojtka Lubkowskiego, Szymona Budzyńskiego i Bartka Owczarka, którzy w marcu zakwalifikowali się do elitarnej grupy ślizgaczy. Czyżby ślizganie się zaczynało być polską specjalnością? W jakich dziedzinach nam to wychodzi?
Mogę wypowiedzieć się tylko w kwestii sportowej. Takie ślizganie rzeczywiście staje się naszą narodową specjalnością. Coraz więcej młodych ludzi siada za kółkiem, choć nie wszyscy rozumieją, na czym ten sport polega. Wydaje im się, że to zabawa, w której wystarczy dobrze opanować technikę, a drifting to nie tylko technika, to również swego rodzaju filozofia.
Nie przesadził pan z tą filozofią?
W Polsce ten sport kojarzy się z osobnikami z łysymi karkami, w dresach, którzy na skrzyżowaniach „palą laka” w swoich beemkach (po poznańsku:...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta