Owoce ze słonych sadów
Rejs transatlantykiem kojarzy się przede wszystkim z balami kapitańskimi, celebrowanymi posiłkami, wyszukanym menu i potrawami wyłaniającymi się spod złotego klosza.
Bogaci turyści spędzają czas w pływającej wykwintnej restauracji, w której jedyną niedogodnością jest to, że silniejsze kołysanie powoduje, iż talerze uciekają spod widelca, a uporczywie trzymająca poziom zupa opuszcza bezpieczne objęcia talerza. Choć pewnie dla niejednego ma to nieodparty urok. Dawniej jednak było zupełnie inaczej.
Niejeden myśli sobie, że owi żeglarze, co długimi tygodniami pruli fale oceanu, odżywiali się głównie świeżutkimi rybami, które w obfitości pływały dookoła. Nic podobnego! No, bo jakże z tych galeonów ryby łowić? Owszem, podstawą wyżywienia był dorsz, ale suszony, zwany sztokfiszem lub bakalau, którego zapasami wypełniano ładownie przed wypłynięciem.
Suszenie to najstarsza metoda konserwowania żywności, przy czym do XVII w. suszono bez soli z uwagi na jej cenę. W ten sposób też preparowano...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta