Kino ostrzega przed tyranią
Pokazując „Miasto ślepców” Fernando Meirellesa, organizatorzy przypomnieli, że canneńska impreza to hołd dla prawdziwej sztuki. I że artyści są sumieniem świata
Cannes ma swoją niezwykłą aurę: rozprażony słońcem nadmorski bulwar, po którym nieustannie przetacza się wielonarodowy barwny tłum, czerwony dywan na schodach Pałacu Festiwalowego, limuzyny podwożące gwiazdy pod kino.
Atmosfera fety, jaka tu panuje, chwilami przypomina premiery ze złotej ery Hollywoodu.
W tym roku na Croisette panuje szczególne podniecenie, bo swój przyjazd zapowiedziały największe amerykańskie sławy: od Harrisona Forda po Roberta De Niro. Ale to przecież tylko otoczka tej imprezy. Prawdziwa siła Cannes polega na tym, że promuje się tu kino interesujące i niełatwe. Takie jak film Meirellesa.
Kruchość naszej cywilizacji
„Miasto ślepców” jest ekranizacją książki Jose Saramago. Laureat Nagrody Nobla z 1998 r. długo opierał się prośbom filmowców. „To jest refleksja na temat degradacji współczesnych społeczeństw. Nie mogłem pozwolić, by dostała się w niewłaściwe ręce” – tłumaczył w wywiadzie w 2007 r. Bał się, że Hollywood zrobi z tej historii horror o zombi. Przekonał go dopiero kanadyjski...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta