Czy sędziemu wypada protestować
Sędzia sądu rejonowego dostanie w tym roku 90 zł netto podwyżki inflacyjnej – zauważa sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie
Tytułowe pytanie od kilku miesięcy zadaje sobie całe środowisko. Sędziowie są “państwowcami”, dla nich zasady przestrzegania prawa to świętość. Czy można zatem znaleźć formułę, która zmusi pozostałe dwie władze, ustawodawczą i wykonawczą, do podjęcia odważnych decyzji, które odwrócą narastającą od kilku lat fatalną tendencję osłabiania sądownictwa? Czy obecną sytuację można już zakwalifikować jako stan wyższej konieczności? Czy sami sędziowie zrobili wszystko, by temu zapobiec?
Dajcie z siebie wszystko
W latach 90., gdy do sądów zaczęły wpływać ogromne ilości spraw, bo ustawodawca bez opamiętania poszerzał kategorie spraw podległych Temidzie, sędziowie sądzili. Coraz więcej i więcej. Dodatkowe rozprawy, praca po kilkanaście godzin dziennie siedem dni w tygodniu w wielu dużych sądach stawała się normą. Wtedy powstał zwyczaj brania krótkich urlopów wypoczynkowych na “wypisanie się z uzasadnień”. Pojęcie godzin nadliczbowych nie istniało i nie istnieje. Sędzia to powołanie.
Mimo tych zmagań z rzeczywistością sądy popadały w ogromne zaległości. Cała niechęć rozgoryczonych stron, które nieraz latami musiały czekać na zakończenie swoich procesów, spadała na sędziów. Nikt nie pytał, ile jeszcze można więcej pracować. Ale sędziowie nie protestowali. Pisali petycje, uchwały, monity, opracowali kodeks etyki, organizowali sami szkolenia, wdrażali nowe...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta