Historia pewnej niechęci
Dla Poznania i Warszawy spotkania obydwu drużyn były zawsze czymś wyjątkowym. To starcia podszyte historycznymi zaszłościami, wzajemnymi pretensjami i ambicjami kibiców
Trudno powiedzieć, kiedy tym meczom zaczęły towarzyszyć wyjątkowe emocje. Chyba dopiero w latach 70., ponieważ wcześniej Lech nie należał do silnych klubów.
Sytuacja zmieniła się nieco, kiedy w poznańskiej drużynie królem był Roman Jakóbczak. Bali się go wszyscy bramkarze w kraju. Niestety, poza nim, wszechstronnym Teodorem Napierałą i błyskotliwym skrzydłowym Włodzimierzem Wojciechowskim brakowało tam zawodników wybitnych, za to ambicje były duże. Już wtedy widownia Lecha należała do największych w lidze.
Poznań miał słynne międzynarodowe targi, ale drużynę tylko na krajowym poziomie. Poznaniakom zamarzyło się więc sprowadzenie kogoś jeszcze lepszego od Jakóbczaka. Wybór padł na Kazimierza Deynę. Był nawet punkt zaczepienia. Deyna akurat zakochał się w dziewczynie z Poznania (która zresztą została jego żoną) i latał z Okęcia na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta