Nie uszczęśliwiać dzieci na siłę
Zaciąganie sześciolatków do szkoły wygląda jak branka i ingeruje w wolę rodziców – pisze filozof
Ogłoszone przez minister edukacji Katarzynę Hall reformy znalazły się w Sejmie. W mediach odbywa się cząstkowa dyskusja na ich temat. A to gdzieś się pojawi posyłanie sześciolatków do szkoły, a to prywatyzowanie oświaty. Ot, reforma, jakich wiele. Ale o co w niej chodzi naprawdę, nie bardzo wiadomo.
Zielone światło dla małych szkół
Nowelizacja tymczasem decentralizuje nadzór nad oświatą i ułatwia uspołecznianie edukacji. Obie kwestie od dawna były problemem. Po reformach w drugiej połowie lat 90. kuratoria miały realizować politykę ministra w terenie i wspomagać w sprawowaniu nadzoru, pozbywając się większości uprawnień administracyjnych. Idea była dobra, ale nie została do końca zrealizowana. Przeciwnie, w kolejnych latach dokładano kuratoriom obowiązków związanych raczej z administrowaniem niż nadzorem.
Podobnie rzecz się ma z uspołecznieniem edukacji. W dużych miastach nie było problemu: powstawały szkoły prowadzone przez stowarzyszenia oświatowe, które zwykle znajdowały chętnych. Tak jak szkoły samorządowe i prywatne.
Inaczej było na wsi i w małych miasteczkach. Tam samorządy, nie mogąc finansować szkół z małą ilością...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta