Druga twarz polityki miłości
Jeśli partia rządząca w demokratycznym systemie czyni swoim eksponentem osobnika takiego jak Stefan Niesiołowski, to nadaje mu rangę problemu politycznego – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Z wypowiedzi wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego w „Kropce nad i” dowiedziałem się, że Joanna Lichocka, Jan Pospieszalski i ja sam jesteśmy jak propagandyści stanu wojennego i organizatorzy kampanii 1968 roku. Właściwie nie sposób bardziej obrazić dziennikarza. Wypowiedź tę podsumował już na naszych łamach Rafał Ziemkiewicz. Czy warto Niesiołowskiego komentować dalej?
Wroga napaść
Być może po to, aby przy okazji tej persony ukuć powiedzenie, że nigdy nie jest za późno, aby się ześwinić i zbłaźnić. Miał Niesiołowski swój heroiczny okres w historii. Potem bywało różnie. Od kiedy jednak Jarosław Kaczyński nie uległ jego prośbom i nie umieścił go na liście PiS do Senatu, jedyną treścią jego publicznego życia stała się zemsta. Od tego czasu nie liczy się dla Niesiołowskiego nic poza próbą zniszczenia Kaczyńskich, PiS i osób kojarzonych przez niego z tą partią.
Nie ma znaczenia nie tylko prawda,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta