Ocalić od wybrzmienia
Malarz Andrzej Bieńkowski od 30 lat nagrywa ostatnich wiejskich muzykantów. To zadanie niełatwe, ale warte wysiłku. Dowodzi tego wydany niedawno album „Cztery strony Rawy”.
Ta muzyka zachwyciła mnie swoją urodą, niestety okazało się, że nie można jej usłyszeć ani w radiu, ani na płytach – przyznaje Andrzej Bieńkowski – na co dzień malarz i wykładowca ASP, który od 1979 roku jeździ po wsiach centralnej Polski, a ostatnio też po Ukrainie, i nagrywa miejscowych muzykantów.
Chłop żywemu...
Po raz pierwszy z wiejskimi muzykantami z regionu centralnej Polski zetknął się w czasach, gdy włóczył się po wsiach ze szkicownikiem w ręku i malował w plenerze. – To nie jest łatwa muzyka. Nie ma gładkiej linii melodycznej, są za to chropowatości, napięcie i wysokie dźwięki, których ludzie zwykle nie lubią
– dodaje. Jednak rytm, żywiołowość i pierwotna energia tkwiąca w obertasach i mazurach granych często na skrzypcach z trzeciej ręki, basach, w których struny zastępowały świńskie jelita, i bębnach wyklejanych cielęcą skórą ze zwojów Tory, zauroczyły malarza do tego stopnia, że postanowił je utrwalić.
– Zdałem sobie sprawę, że nikt ich nie nagrywa. Wieś ich już nie chce, bo mają disco polo. Miasto ich odrzuca, bo to obciach, „wiocha“ – ze smutkiem zauważa malarz.
Dziś wspomina, że do wsi, w których robił nagrania, przed nim przyjeżdżali etnografowie. Przechodzili i nie widzieli. Jak zauważa malarz, miejscowi często nie chcieli obcemu nic powiedzieć. Muzykanci zaś nie chcieli grać. – Jedzie się do nich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta