Tina tańczy pod sufitem
W poniedziałek i we wtorek w hali 02 World gwiazda serwowała fanom podróż w czasie: były przeboje, najsłynniejsze sukienki i legendarna przejażdżka na Tinamobile
Trudno uwierzyć w istnienie Tiny Turner – mitycznej babci rocka, która dzięki muzyce podźwignęła się z dna i uwodziła stutysięczne tłumy. Trzeba zobaczyć ją zwieszoną kilkanaście metrów nad głowami wielbicieli, bez zabezpieczeń, nietrzymającą się nawet poręczy. Balansuje na wysokich szpilkach, rozkłada ramiona i uśmiecha się, gdy my skandujemy refren „Nutbush City Limits”.
To jedna z niewielu piosenek, które napisała sama. Żadna mieścina w Tennessee nie doczekała się takiej reklamy jak maleńkie Nutbush, gdzie Tina dorastała i dyscyplinowana przez babcię baptystkę śpiewała w kościelnym chórze. Turner nie mogłaby zajść wyżej, także dosłownie, bo słynna maszyneria zwana Tinamobile wywindowała ją niemal pod sufit berlińskiej hali.
Scenariusz jest ten sam od ćwierć wieku: po blisko dwóch godzinach widowiska Tina wybiega na scenę w czarnych spodniach i białej koszuli. To znak, że jest już odprężona, gotowa na ostatni akt wieczoru. Zatrzymuje się przy niepozornej balustradzie. Nagle podłoga wokół niej zaczyna się unosić, a długi wysięgnik wywozi ją w tłum na okrągłym balkoniku. Ludzie piszczą i krzyczą, wyciągają ręce, kobiety gramolą się mężczyznom na ramiona, byle być...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta