Polacy grają o medale
Trzeba było cudu i cud się stał. Polacy wygrali z Norwegami jedną bramką po rzucie Artura Siódmiaka dwie sekundy przed końcem. W piątek półfinały: Polska zmierzy się z Chorwacją, a Francja z Danią
Do końca meczu zostało czternaście sekund, gdy trener Norwegów Robert Hedin poprosił o czas. Był remis 30:30, zły dla obu stron, ale to norweska drużyna miała piłkę. Hedin zdecydował o wycofaniu z gry bramkarza. Dodatkowy zawodnik z pola miał pomóc w zdobyciu tej jednej bramki, dającej awans Norwegom, a zabierającej go Niemcom. Przy remisie to mistrzowie świata byli w półfinale dzięki tzw. małej tabelce, a piłkarze Hedina jechali do domu.
Polacy mieli wówczas do półfinału dwa razy dalej niż Norwegowie, bo też potrzebowali tej jednej bramki, a piłka była u rywala. Wydawało się, że sytuacja jest beznadziejna. I wtedy przemówił trener Bogdan Wenta. Z takim opanowaniem, jakby do końca było piętnaście minut. – Spokojnie, mamy dużo czasu. Oni teraz zdejmą bramkarza, trzeba im przerwać i będzie pusta brama – wychwyciły telewizyjne mikrofony.
Wenta nie tylko ostudził emocje piłkarzy, ale też dokładnie przewidział akcję, która pozostanie jednym z najpiękniejszych sportowych wspomnień tego roku. Po wznowieniu Norweg wprowadzony za bramkarza chciał zostać bohaterem i zdobyć bramkę, ale to, co zrobił, nie było ani rzutem, ani podaniem. Raczej nerwowym odruchem, a lecąca niezbyt szybko piłka trafiła w ręce Polaków.
Artur Siódmiak pewnie nawet nie miał czasu spojrzeć na zegar, bez zastanowienia rzucił przez całe boisko w stronę pustej bramki Norwegów....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta