Wejść na tereny łowieckie starej Europy
Zastaliśmy unijną dyplomację zdominowaną przez siedem nacji. Nie jest prosto przebić się, jest opór materii i naturalna inercja struktur biurokratycznych – mówi europoseł PO Jerzemu Haszczyńskiemu
Rz: Walczył pan w Parlamencie Europejskim o punkty za pochodzenie dla kandydatów z Europy Środkowo-Wschodniej do unijnej dyplomacji. To się nie udało. Jesteśmy gorsi od starej Europy?
Udało się, choć nie w pełni. Po ostatecznym głosowaniu w PE (20 października) nikt już nie kwestionuje słuszności zasady równowagi geograficznej, czyli tego, co nazywamy parytetami narodowymi. Na skutek presji posłów z Europy Środkowo-Wschodniej, ale nie tylko, jest to zapisane w rezolucji legislacyjnej Parlamentu i decyzji Rady. Osiągnęliśmy to, że w 2013 roku nastąpi przegląd kadr i jeżeli wówczas ta równowaga nie będzie zadowalająca, to wprowadzi się mechanizmy korygujące. Będzie to polegało na szybkiej ścieżce kariery dla urzędników z krajów zbyt słabo reprezentowanych w dyplomacji, będą specjalne konkursy tylko dla takich kandydatów. Staraliśmy się wprowadzić ten mechanizm szybszej ścieżki już teraz, a nie w 2013 roku. Ale sprawy nie da się zamieść pod dywan, stała się elementem doktryny i deklaracji politycznych, w tym pani Ashton (dołączona do rozporządzenia na temat kadr Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych).
Czy Polacy są gorszymi dyplomatami od kolegów z Europy Zachodniej?
Nie. Przede wszystkim jesteśmy nowi. Co nie znaczy, że – jak napisała jedna z gazet niemieckich – nowe kraje członkowskie walczyły o te, jak je pan nazwał, punkty za...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta