Wenecja nad Dunajem
Nad stepem suną pelikany. Kilkanaście potężnych ptaków przelatuje nam nad głowami i znika na horyzoncie
Na szczęście pelikany jeszcze dziś zobaczymy – jedziemy do ich królestwa, w deltę Dunaju.
Jedziesz dziurą, patrzysz, a tu asfalt – tak można scharakteryzować drogę z Izmaiłu na południu Ukrainy do Wilkowa, niedużego miasta w historycznej Besarabii, w delcie Dunaju. Tam, gdzie Ukraina wcina się między Mołdawię a Morze Czarne. Stary bus ze sfatygowanymi resorami podskakuje na wybojach, wokół, gdziekolwiek okiem sięgnąć, niekoszone trawy, nad nami ołowiane niebo. „Najbystrzejszy wzrok nie mógłby odkryć jednej żywej duszy ani nawet żadnego ruchu w ciemnych, zeschniętych i zwiędłych burzanach” – Sienkiewiczowski opis z „Ogniem i mieczem” nadal aktualny. A przy tym tak sugestywny, że wzrok mimowolnie wypatruje Chmielnickiego przemykającego wśród traw, ostów i łopianów.
Im dalej na wschód, tym teren bardziej bagienny. Mijamy zadbaną, szaro-niebieską wieś tonącą w makach i po chwili dojeżdżamy do Wilkowa, gdzie przy turystycznym centrum czeka przewodniczka. Ruchu turystycznego nie widać, ale niepozorny budynek oblepiony jest plakatami z ofertami wycieczek i informacjami o przyrodniczych atrakcjach regionu kuszącego szczególnie wędkarzy i obserwatorów ptaków. Poza tym budynki dokoła sprawiają wrażenie wyremontowanych, kawiarnia jest nieźle zaopatrzona, a toaleta czysta.
Miasto zesłańców
Nazwa miejscowości, wymawianej przez...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta