Fajerwerki z wyobraźni
Robert Rodriguez opowiada o niezależności, zaskakiwaniu widzów i nowym filmie „Maczeta”
Rz: 20 lat temu mówił pan, że kino jest dla pana jak dziecięca zabawka. Czym jest dzisiaj?
Robert Rodriguez: Tym samym. Kiedy wychodzę na plan, czuję się tak, jakbym znowu miał 16 lat i zamiast pójść do szkoły, włóczył się z kamerą po parku. Jako młody chłopak robiłem przy filmie wszystko: pisałem scenariusz, reżyserowałem, przygotowywałem kostiumy, stałem za kamerą jako operator, a potem jeszcze zajmowałem się montażem.
Teraz już część rzeczy przerzuciłem na współpracowników, a sam zajmuję się tym, co najważniejsze – wymyślaniem stale czegoś nowego, co może widzów zaskoczyć. Nie jest to łatwe, bo publiczność widziała już w kinie wszystko. Ale próbować trzeba.
Improwizuje pan na planie?
Jasne. Gdy zaczynam produkcję, dostaję od organizmu zastrzyk adrenaliny i czuję, jak zaczynają mi buzować szare komórki.
Co pan tak wymyśla?
Na przykład sposoby zabijania przeciwników....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta