Czekając na ruch wahadła
Platforma Obywatelska po raz kolejny pokonała wczoraj Prawo i Sprawiedliwość. Ale jej przewaga nie jest tak duża, jakiej oczekiwano. To może być ostrzeżenie od wyborców – sondaże powyborcze analizuje publicysta „Rzeczpospolitej”
Scena polityczna drgnęła nieznacznie – tak można by wnioskować z sondażowych rezultatów wyborów samorządowych. O ile tylko potraktować je jako partyjny plebiscyt. A ponieważ wybierając sejmiki wojewódzkie, głosuje się na listy partii, a liderzy głównych stronnictw jeździli po całym kraju, mówiąc o wszystkim – od wojny w Afganistanie po program zrównoważonego rozwoju – można je za taki plebiscyt uznać.
Tego poczucia zabetonowania nie zmieniają wieści z niektórych dużych miast, skądinąd krzepiące, bo pokazujące walory samorządności, która w kilku ośrodkach premiowała prezydentów niezależnych także od PO. W dużych miastach jednak, gdzie liczyły się partie, obywatele zaufali po raz kolejny w większym stopniu Platformie niż stronnictwu Jarosława Kaczyńskiego. Co więcej, w niektórych miastach etykietka PiS działała trochę jako dodatkowy obciążający stygmat. Być może w Warszawie dobrze znający to miasto indywidualista Czesław Bielecki miałby szanse ze zrutynizowaną po czubki uszu Hanną Gronkiewicz-Waltz, gdyby nie partyjna logika. A warto pamiętać, że w tym mieście w 2002 roku wygrał Lech Kaczyński.
Wybory, czyli korekta
Do tej pory wybory samorządowe, rok po parlamentarnych, zawsze wykazywały większą lub mniejszą skłonność do korygowania dotychczasowego obrazu. W roku 1994 partie postpeerelowskie SLD i PSL wygrały raz jeszcze, ale...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta