Ataman Łoboda
Krzysztof Masłoń, krytyk literacki „Rzeczpospolitej”, k.maslon@rp.pl
Ale ty, Ukraino, me serdeczne karty,
co chciały być odezwą i uniwersałem,
a odlatują z wiatrem, jak gołębie białe,
jeszcze kiedyś w szczęśliwych dniach przyszłości
odczytasz, jak się czyta modlitwę przed bojem,
i uznasz za swojego, czy później czy wcześniej,
poetę, co był Lachem, a sławił cię w pieśni.
Tak kończy się poemat „Pochwała Ukrainy” zamieszczony w wydanym w Paryżu w 1954 roku przez Jerzego Giedroycia tomie „Złota hramota”. Jego autor Józef Łobodowski (1909 – 1988) już przed wojną zyskał sobie przydomek atamana Łobody. Irenie Szypowskiej, która spytała go w 1985 r. w Madrycie o ukraińskie powinowactwa, odrzekł: „... w XIX wieku był pisarz ukraiński, który nazywał się Łobodiwskyj. Nazwisko zostało od Łobody. Otóż ja jako sztubak, dowiedziawszy się o tym, pytałem mego ojca o pochodzenie. A on odpowiedział: Słuchaj, przecież to jest tylko wspomnienie, bo w ciągu dwustu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta