Tygrysy idą do biznesu
Sportowcy są wierni olimpijskiemu hasłu „szybciej, wyżej, silniej” nie tylko na boisku i bieżni. Skutecznie wprowadzają je w życie, inwestując także we własne firmy
Beata Drewnowska
Dariuszowi Michalczewskiemu o tigerze nie pozwala zapomnieć nawet dzwonek telefonu komórkowego. Za każdym razem, gdy ktoś wykręca jego numer, słyszy piosenkę „Eye of the tiger”, znaną z filmów o bokserze Rockym Balboa. Ostatnio częściej niż zwykle dzwonią do niego prawnicy. Wynajął ich, aby pomogli mu wygrać wojnę z należącą do Wiesława Włodarskiego firmą FoodCare. Obaj walczą o prawa do Tiger Energy Drink, najpopularniejszego w Polsce napoju energetycznego. Michalczewski nie kryje emocji, gdy opowiada o sporze.
– Na wartość znaku Tiger zapracowałem w trakcie całej kariery, odnosząc sukcesy na ringu. Ryzykowałem zdrowie, a czasami życie – burzy się bokser.
Dlatego Tiger jest dla niego bezcenny.
FoodCare wie swoje: sława Michalczewskiego na ringu nie wystarczyłaby do pokonania Red Bulla. Potrzebne były pieniądze. Firma Włodarskiego zainwestowała w wypromowanie napoju 300 mln zł.
Drogi Michalczewskiego i Włodarskiego rozeszły się pod koniec 2010 roku. Bokser po siedmiu latach zerwał umowę z FoodCare, bo ten przestał płacić mu za licencję. Na nowego partnera wybrał grupę Maspex. Ta czołowa firma spożywcza w Europie Środkowo-Wschodniej bardzo szybko wypuściła na rynek swoją wersję Tigera.
Były bokser, którego jednym z guru biznesowych jest Zygmunt Solorz-Żak, rozpoznawalność znaku Tiger próbuje wykorzystać nie tylko na rynku napojów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta