„Enek, ono tuta”
Tytuł tych varsavianów to zawołanie z żoliborskich podwórek, oznaczające – „Heniek, choć no tutaj”. Przypomniałem je sobie po latach i zachodzę w głowę, czy był to tylko lokalny wynalazek?
Zatrzymajmy się na chwilę przy nieszczęsnym “Heńku”. W latach 50. ubiegłego wieku, jak pamiętam, zostać tak ochrzczonym, znaczyło mieć przechlapane. Dzieciaki doskonale bawiły się tym powiedzeniem, zdając sobie sprawę, że jest ono ułomne. Raz nawet zrobiliśmy próbę na długim podwórku przy Słowackiego. Otóż utwardzając mowę, co było wtedy dość popularne, mówiło się “Henek”, a wołając z daleka, słyszano –”Enek”. Z kolei – “ono” było skrótem, bo wołając – “chodź no” słyszano – “chono” lub “ono”. Zawołajcie z daleka – “tutaj”, a usłyszycie – “tuta”. I to cała tajemnica, ale gwara to nie jest.
Po wielu latach usłyszałem dowcip: jaki warszawski wyraz zaczyna się na “y” i ma w sobie jeszcze trzy takie litery? Oczywiście to “ymynyny”. W ten sposób wykpiwano wymowę niektórych osób z Powiśla oraz Szmulek. Gdzie idziemy? “Ydżemy na ymynyny”. To także ulubione słowo żart. Śpiewano też “U czoczy na ymynynach, są goście y jest rodzina”. Piosenkę nucił też Stanisław Grzesiuk, uznawany za stołecznego barda, ale bardziej miękko, bo chłopak był z Czerniakowa.
I w tym miejscu dotknęliśmy złożoności stołecznej gwary. Już przed wojną uważano, że w mieście jest nie jedna, a co najmniej pięć gwar. Niektórzy mówili, że dycha, czyli dziesięć.
Trzy miasta
Żeby zagłębić się w mowę społecznych nizin, trzeba sobie uświadomić, że istniały...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta