Dobre chińskie małżeństwo
W sobotę finał Na Li – Kim Clijsters. Djoković pokonał Federera
Zabrać australijskich kibiców Karolinie Woźniackiej to duża sztuka. Obronić piłkę meczową i wygrać 3:6, 7:5, 6:3 z Dunką półfinał – jeszcze większa. Na Li zrobiła to wszystko i przeszła do historii tenisa: jest pierwszą Chinką, a nawet pierwszą Azjatką, w wielkoszlemowym finale gier singlowych.
Łatwo wskazać moment, w którym mecz Li – Woźniacka zmienił swój bieg. Liderka rankingu, grając ambitnie, ale dość ostrożnie, prowadziła w drugim secie 5:4, 40-30 i serwowała. Zamiast śmiało ruszyć po decydujący punkt, zostawiła sprawy rywalce i gorzko tego pożałowała. Na Li była w nerwach, ale nie bała się ataków, nawet nieudanych. Wygrała tę ważną piłkę, potem kolejne i jeszcze śmielej poszła po zwycięstwo.
Był to triumf wiary w siebie i konsekwencji. Po pierwszym secie, w którym Na Li często strzelała piłkami w auty, wydawało się, że tak agresywna, mocna gra z Dunką nie ma sensu. Ale sens był, bo zmuszana do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta