Przystanek Stadion
Nic już nie jest takie samo, od kiedy kibice Lechii Gdańsk, sfrustrowani grą swojej drużyny w II lidze, w drodze na mecz do Janikowa uprowadzili z pastwiska i utopili w jeziorze krowę
Nie byli ani pierwsi, ani ostatni, przebili tylko konkurencję wyobraźnią. Nie wykluczam nawet, że za tę krowę chłopu zapłacili.
Wieści o dokonaniach kibiców roznosiły się po całej Polsce, stając się inspiracją. Informacja o krowie musiała zrobić wrażenie. Niełatwo jest coś takiego przebić, zwłaszcza w miastach, gdzie pogłowie bydła rogatego nie sprzyja podobnym wyczynom. Na Śląsku wejście do mieszkania piłkarza podejrzewanego o sprzedanie meczu kibice zawalili węglem.
W latach 60. po meczach na Łazienkowskiej, kilkaset metrów od stadionu Legii, na stromej Myśliwieckiej kibice zdejmowali z przewodów pałąki trolejbusu linii 53.
Ludzie robią na stadionach różne rzeczy, jak na Przystanku Woodstock. Różnica polega na tym, że tam jest Jurek Owsiak, którego wszyscy słuchają. Kibice takich autorytetów nie mają, więc walczą między sobą, z policją, ubliżają PZPN i topią krowy. To jeszcze potrwa.