Rozwaga czyni nas tchórzami
Borys Szyc, pierwszy w historii warszawskiego Teatru Współczesnego Hamlet, o rozterkach swoich i bohatera
Profesor Andrzej Łapicki już w Akademii Teatralnej przekonał się, że jest pan zdolny. Na zajęciach z Fredry żaden z kolegów nie potrafił wiarygodnie zagrać sceny uwodzenia. Pan, którego nie brał pod uwagę, okazał się najbardziej przekonujący.
Borys Szyc: Po prostu skupiłem się nie na sobie, tylko na kobiecie. Niepisana zasada aktorska mówi: jeśli widzisz, że partner dobrze gra, ty także grasz dobrze. Są oczywiście aktorzy, którzy napawają się sobą, wsłuchują w brzmienie własnego głosu. Bardzo trudno wtedy do nich przeniknąć. Myślę, że im z kolei trudno przebić się do serc widowni, przyciągnąć jej uwagę, rozśmieszyć lub wzruszyć.
Nie uwierzę, że lubi pan pozostawać w cieniu. Andrzej Saramonowicz mówi, że Szyc to facet, który jest chory, jeśli nie jest pierwszy...
To, o czym wspomniałem, nie wyklucza ambicji, naturalnej rywalizacji, piłkarskiego „ciągu na bramkę". Janusz Michałowski, znakomity aktor, a jednocześnie człowiek niezwykle skromny i cichy, zawsze mi powtarza: „Aktorstwo to dziwny zawód, kiedy wchodzisz na scenę, musisz stać się kabotynem. Walczyć o siebie i próbować przekazać, co sobie wymyśliłeś czy poczułeś...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta