Życie między żaglem a latawcem
Mistrz windsurfingu Przemysław Miarczyński o nadziejach na złoto igrzysk w Londynie
Złapać pana w Polsce to raczej trudna sprawa...
Przemysław Miarczyński: Tak. Ostatnio w windsurfingu sezon wcale się nie kończy. W grudniu były mistrzostwa świata, w lutym mistrzostwa Europy, podczas których zdobyłem złoty medal, w marcu kolejne mistrzostwa świata. Do tego regaty Pucharu Świata. Mam co robić, ale to jest czas przygotowań do igrzysk, więc niekiedy pływam treningowo.
Gdzie pan będzie podróżował przed igrzyskami?
Tylko między Sopotem i Weymouth. Mam od 2 czerwca Puchar Świata na akwenie igrzysk. Wracam na dziesięć dni do Polski, potem znów wyjazd, powrót i 15 lipca podróż już na olimpiadę, bo wtedy jest losowanie sprzętu. Dwa tygodnie są potrzebne na rozpakowanie, opływanie, przyzwyczajenie się i ewentualne zmiany. Pierwszy wyścig 31 lipca, ostatni 8 sierpnia, wszystkiego dziewięć dni, 11 wyścigów i będzie wiadomo, kto wygrał.
Kto wygra, pan?...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta