Wojna o ukraińską duszę
Rosji nie jest potrzebna na Ukrainie ekipa przyjazna - jaką stanowiło w swoim czasie środowisko Janukowycza - ale całkowicie bezwolna – pisze publicysta „Rzeczpospolitej".
Ukraina wciąż stoi przed decyzją o swojej geopolitycznej przyszłości. Dziś wydaje się, że wybrała kierunek na Zachód – wszystko wskazuje na to, że podpisze umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską. Ale póki ów wybór nie został sformalizowany, trzeba przyjąć, iż nadal pozostaje ona na rozdrożu. Szczególnie że Moskwa łatwo nie odpuszcza i chętnie widziałaby Kijów w tym, co nazywa swoją „strefą uprzywilejowanych interesów". Oferta Kremla wciąż pozostaje aktualna – wstąpienie do Unii Celnej (razem z Rosją, Białorusią i Kazachstanem).
Jednak kwestia przyszłości Ukrainy nie sprowadza się bynajmniej wyłącznie do tego, w jakiej strukturze politycznej czy gospodarczej ma się ona znaleźć. Chodzi tu bowiem o coś więcej – o wybór cywilizacyjny. Powszechnie się uważa, że Ukraina jest krajem zróżnicowanym etnicznie, religijnie, kulturowo, w granicach którego Zachód spotyka się ze Wschodem. Przekonanie to jednak trąci truizmem.
Pamięć o Stalinie jednoczy
Warto wyjść poza ten banalny obraz i przyjrzeć się podziałom, które wydają się mniej oczywiste – co robi chociażby znany ukraiński historyk Jarosław Hrycak. Przestrzega on przed tym, żeby w przypadku jego kraju nie stosować sformułowanej przez Samuela Huntingtona koncepcji zderzenia między cywilizacjami. Według Hrycaka Ukrainy mogą być zarówno dwie, jak i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta