Ken Loach zrezygnuje z kostiumu
Film | Od piątku na ekranach „Klub Jimmy'ego", którego akcja toczy się w Irlandii lat 30. Sprawne, szlachetne kino - pisze Barbara Hollender.
Podobno to ostatnie spojrzenie Kena Loacha na historię. – Muszę skończyć z filmami o takim rozmachu – mówi 78-letni Ken Loach. – Nie mam już tyle energii, żeby wstawać o piątej rano i użerać się na planie do późnej nocy. Niektórzy potrafią reżyserować, siedząc w fotelu i patrząc w monitor, ja do nich nie należę. Dlatego chcę teraz skupić się na dokumentach, a jeśli jeszcze nakręcę fabułę, to tylko współczesną i kameralną.
Kontynuacja irlandzkich historii
„Klub Jimmy'ego" – pożegnanie Loacha z kinem kostiumowym – jest opowieścią, która mogłaby być kontynuacją jego „Wiatru buszującego w jęczmieniu" o wojnie domowej, jaka toczyła się w Irlandii w latach dwudziestych XX wieku.
Najnowszy film Loacha to prawdziwa historia Jamesa Graltona – irlandzkiego komunisty, który na początku lat 30. w Effrinagh, w prowincji Leitrim, założył klub Jimmy's Hall przypominający dzisiejszy dom kultury. Odbywały się tam spotkania poetyckie, zajęcia chóru, zabawy taneczne, a także dyskusje polityczne. Gdy na prośbę aktywistów z IRA Gralton wsparł rodzinę wyrzuconą z domu przez właściciela ziemskiego, po proteście kościoła...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta