Portugalczyk, który lubił Polskę
Po dziesięciu latach Jose Barroso pod koniec tygodnia opuszcza fotel przewodniczącego Komisji Europejskiej. Polska może być mu wdzięczna.
Portugalczyk rządził w Brukseli przez dwie kadencje. Samo to wystarczy, żeby powszechne stały się narzekania: na to, jak mówi, co mówi, jakie decyzje podejmuje. Oskarżany o wszystko, co złe w Unii w czasie kryzysu gospodarczego, sam trochę się do tego przyczynił swoim sposobem bycia. Na zarzuty wiecznie odpowiadał, że blokują go państwa członkowskie, potwierdzając tym samym oskarżenia, że Unią rządzi się z Berlina, a nie z Brukseli.
– Dziesięć lat w dzisiejszej polityce to bardzo długo. Barroso po prostu zużył się medialnie. Stąd ten, niesprawiedliwy moim zdaniem, krytycyzm – mówi „Rz" Mikołaj Dowgielewicz, wiceprezes Banku Rozwoju Rady Europy. Dowgielewicz zna Barroso z czasów, gdy pracował w Komisji Europejskiej, a potem, w latach 2007–2009, kontaktował się z nim i jego ekipą jako minister ds. europejskich.
Doktryna unijnej równowagi
Barroso rozpoczął swoją pierwszą kadencję w listopadzie 2004 roku. Miał wtedy zaledwie 48 lat, wcześniej przez dwa lata był premierem Portugalii.
– Jego wiedza o naszym regionie i naszej historii zdumiewała – mówi o Jose Barroso Mikołaj Dowgielewicz
– Jego nominacja była bardzo ożywcza – uważa Dowgielewicz. Chodzi nie tylko o wiek, ale też kraj...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta