Telemark po warszawsku
Od końca lat 50. stolica była celem letnich wizyt narciarzy – miejscowa skocznia jako pierwsza w kraju była pokryta igelitem.
Bartosz Klimas
19 kwietnia 2005 roku łódzki performer Cezary Bodzianowski pojawił się pod skocznią na warszawskiej skarpie. W jasnym płaszczu, z ciemną teczką i nartami pod pachą. Wdrapał się na rozbieg, zrzucił z niego narty, z którymi pojechał następnie do galerii Zachęta. Tak wyglądał ostatni skok z mokotowskiego rozbiegu – kilka lat później konstrukcja została rozebrana. Dobiegła końca historia, która rozpoczęła się pół wieku wcześniej.
Budowa skoczni przy ulicy Czerniowieckiej ruszyła w 1955 roku. Z początku pośpiech był szalony – miała być gotowa na sierpniowy V Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów i stać się kolejną z atrakcji, obok dopiero co powstałych: Pałacu Kultury i Stadionu Dziesięciolecia. Jednak kiedy okazało się, że nie ma szans na ukończenie roboty na czas, jej tempo gwałtownie spadło.
Budowa „ciągnęła się latami przy zaniżonych skandalicznie kosztorysach. Każdy bał się jej dotknąć, wietrząc wcześniej czy później prokuratorską interwencję" – komentowali po latach członkowie Warszawskiego Klubu Narciarskiego, autorzy opracowania „50...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta