Dożywocie u Fredry a sprzedaż nadziei
Trudno zagrać starego Fredrę, tak, by utrzymać zaciekawienie współczesnych widzów do ostatnich chwil spektaklu. Wszystko to udało się świetnie Teatrowi Polskiemu w Warszawie, co pokazała premiera „Dożywocia".
Zespół okazał się godny wielkości komediopisarza. Trudno bowiem napisać niekrótką wszak sztukę na prosty i oczywisty temat: człowiek najchętniej zajmuje się sobą, a w konsekwencji do rangi bóstwa wynosi pieniądze. Zawsze natomiast warto nad kwestią się zatrzymać.
Wręcz nie do przecenienia jest każda szansa, aby robić rachunek sumienia z egoizmu i własnej chciwości. Niestety, okazji po temu nie ma prawie wcale. Nie sposób zatem przecenić możliwość przejrzenie się w hrabiowskim krzywym zwierciadle. W zachwytach nad wydarzeniem scenicznym nie wolno jednak zagubić tego, że niełatwo było napisać sztukę o jednym, silnie prawnym wątku: kontrakcie dochodu dożywotniego.
Tytułowe dożywocie to nie umowa znana z polskiego prawa ziemskiego, którą zawierano w ramach małżeńskiego porządku majątkowego. Postanawiano, że po śmierci jednego z małżonków pozostający przy życiu ma prawo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta