W co gra IPN
W obecnym kierownictwie instytutu trwają gorączkowe starania o utrzymanie w nim status quo. Paradoksalnie może w tym pomóc sprawa z „Bolkiem" – pisze historyk.
Ujawnienie zawartości szafy Czesława Kiszczaka z teczką agenta „Bolka" rozpaliła emocje wśród komentatorów, polityków, dziennikarzy. Podkreśla się fakt przełomowego wydarzenia, które stawia przysłowiową kropkę nad „i" w sprawie już szczegółowo opisanej i udokumentowanej w publikacji „SB a Lech Wałęsa" Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka. Książki, która powstała w dużej mierze dzięki determinacji śp. prezesa Instytutu Pamięci Narodowej prof. Janusza Kurtyki.
W telewizji, radiu i internecie ciągle widzimy i słyszymy obecnego prezesa IPN dr. Łukasza Kamińskiego, wtóruje mu prof. Antoni Dudek. Okazuje się, że to, czego prokuratorzy instytutu przez 17 lat jego istnienia nie mogli zrobić, teraz nagle stało się możliwe, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Skąd takie ożywienie w IPN?
8 stycznia 2016 r. były prezydent Lech Wałęsa wystosował pismo do dyrektora gdańskiego oddziału instytutu prof. Mirosława Golona z propozycją zorganizowania debaty, która „mając na względzie prawdę historyczną", byłaby „publicznym finałem sprawy tzw. Bolka z jego udziałem". IPN w Gdańsku wyznaczył termin debaty na 16 marca br. Jednak 3 lutego Lech Wałęsa wycofał się z debaty, grożąc instytutowi sądem. Specjaliści od historii PRL sceptycznie odnosili się do samej debaty, by mogła ona przynieść nowe ustalenia w warstwie faktograficznej, jak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta