Jak zrujnowano karierę niewygodnego prezesa
Byłego wiceministra obrony wrobiono w korupcję, której nie popełnił. Wykorzystano do tego podsłuchy CBA i prokuraturę.
izabela kacprzak
Po dwóch latach łódzka prokuratura wycofuje się z zarzutów korupcyjnych wobec Marcina Idzika, wiceministra obrony w czasach, gdy premierem był Donald Tusk, późniejszego szefa Polskiego Holdingu Obronnego (PHO) i EuRoPol Gazu. Prokuratura uznała, że nie popełnił przestępstwa, które mu zarzucono. Zebrane w śledztwie dowody potwierdzają, że od początku nie było podstaw, by postawić zarzuty. Dlaczego to zrobiono? – Według mnie miało to na celu wytworzenie sytuacji prowadzącej do zdyskredytowania mojej osoby i doprowadzenia do odwołania z zajmowanych stanowisk – mówi dziś Marcin Idzik.
Tajemnicza rozmowa
Zarzut „wręczenia obietnicy korzyści majątkowej" Prokuratura Apelacyjna w Łodzi postawiła Idzikowi 19 października 2015 r. Idzik miał ją „wręczyć" podczas rozmowy telefonicznej z łódzkim senatorem PO Maciejem Grubskim 15 marca 2013 r. Idzik był wtedy wiceprezesem państwowego Bumaru, a rząd PO–PSL przygotowywał się do konsolidacji polskiego przemysłu zbrojeniowego. W rozmowie, którą nagrało łódzkie CBA, w zamian za poparcie tego pomysłu miał zadeklarować, że Bumar może podpisać kontrakt z Fabryką Osi Napędowych z Radomska (FON). Senator Grubski był wtedy wiceprzewodniczącym senackiej Komisji Obrony Narodowej, a 19 marca miało się odbyć posiedzenie komisji w tej sprawie. Miano dyskutować o konsolidacji. Nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta