Boska i zwyczajna
Tom Volf, fotograf i reżyser dokumentalista opowiada Barbarze Hollender o swojej fascynacji Marią Callas i poszukiwaniu prawdy o niej. Film od piątku w kinach.
Rzeczpospolita: Pięć lat poświęcił pan na dokumentowanie życia i twórczości Marii Callas. A podobno nigdy nie był pan fanem opery.
Tom Volf: Rzeczywiście nie. Ale gdy studiowałem w Nowym Jorku, przechodziłem kiedyś obok Opery. Nie miałem nic do roboty, więc pomyślałem: „Zobaczę". Kupiłem bilet, najtańszy, za 10 dolarów. Ogląda się wtedy spektakl na stojąco i prawdę powiedziawszy, z miejsca, z którego nie widać nawet całej sceny. A ja się zakochałem w tym świecie: w muzyce, śpiewie, kostiumach. Wróciłem do mojego studenckiego pokoju, w komputerze wpisałem hasło „Gaetano Donizetti" i wyskoczyła mi Maria Callas. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem, jak śpiewa. To była rewelacja!
Powstały trzy książki, film, wystawa.
Bo Callas mnie uwiodła, chciałem się tą fascynacją dzielić. Zrobić o niej dokument. Próbowałem odszukać jej rodzinę. Nie udało się: nie miała dzieci, jej matka nie żyła, siostra też umarła bezdzietnie. Natomiast znalazłem lokaja i pokojówkę, których traktowała jak osoby najbliższe. I wielu jej przyjaciół, którzy mi zaufali, podzielili się ze mną wspomnieniami. Zebrałem bardzo interesujący materiał. Dlatego wyszły również trzy książki, m.in. albumy z jej zdjęciami. Dlatego też przygotowałem wystawę. Ale najważniejszy był film. Callas dotąd była pokazywana albo jako wielka...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta