Wolność słowa po polsku
Brakuje przemyślanej debaty o fundamentalnych demokratycznych wartościach
Generalnie Polacy lubią powoływać się na anglosaskie wzory. W praktyce niewiele to znaczy, ponieważ w Polsce z powodu trudnej historii ostatnich dwóch stuleci zbyt wiele jest na niby, a słowa rozmijają się z treścią i czynami.
Weźmy podejście do prawa. Premier Mateusz Morawiecki wskazuje przykład Niemiec, aby bronić zmian w Krajowej Radzie Sądownictwa. Faktem jest, że niemiecki odpowiednik KRS wybierają politycy, tylko że w Polsce obowiązuje konstytucja polska, a PiS nie otrzymał na razie delegacji do jej zmiany (ileż więcej zdziałałby prezydent Trump, gdyby mógł obchodzić konstytucję na sposób polski!).
Podobnie jest z odwoływaniem się do anglosaskiej tradycji wolności słowa. PiS zapowiadał wręcz zniesienie ograniczeń w tym zakresie. Tyle że wolność słowa po polsku również nie ma wiele wspólnego z prawdziwą wolnością słowa.
Pierwsza poprawka do konstytucji USA i orzecznictwo Sądu Najwyższego są jednoznaczne: prawo chroni także mowę nienawiści, póki nie stanowi ona wezwania do agresji rzuconego przez konkretną osobę w twarz innej określonej osobie. Fanatycy też mają prawo do wyrażania poglądów, pisał Ronald Dworkin, brytyjski teoretyk prawa. Jeshajahu Leibowitz, izraelski rabin i polihistor, nie potrafił wyobrazić sobie instytucji, która w cywilizacji opartej na wolności słowa podejmuje decyzje, co wolno, a czego nie.
Polskie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta