Kultura dla demokracji
Decyzje wyborców oparte są na emocjach, a nie racjonalnych rachubach – a emocje to właśnie działka kultury – pisze były dyrektor NCK.
Bandytą mogę być, politykiem nigdy” – to jeden z licznych grepsów Franza Maurera. Do dziś dźwięczy mi w uszach rechot rozbawionej publiczności w sali kinowej. Tym zdaniem można podsumować stosunek popkultury do polityki po transformacji 1989 r. Angażowanie się w politykę było równie podejrzane co oszustwa VAT-owskie, jeśli nie bardziej. Działacze partii politycznych i innych organizacji traktowani byli jako niekompetentni karierowicze, którzy nie sprawdzili się w innych aktywnościach. Generalnie to zwykli nieudacznicy i cyniczne „przegrywy”. Bohaterowie podziemnej Solidarności z zawstydzeniem i niechęcią zwierzali się z walki o prawa człowieka, a popkultura nie znalazła atrakcyjnej formy do opowiedzenia o fenomenie Solidarności, która poruszyłaby masową wyobraźnię. Koniec końców symbolem transformacji ustrojowej pozostaje były ubek Franz Maurer z „Psów” Pasikowskiego.
Pisowski „error”
Podobnie sprawa wygląda z promocją wartości, jaką jest Unia Europejska – absolutnego fenomenu w historii politycznej świata. Do niedawna obiektu westchnień zniewolonych przez komunę Polaków. Nie potrafię racjonalnie wyjaśnić problemu, który gnębi mnie od kilku lat: dlaczego brexit doczekał się świetnego serialu, wyprodukowanego jeszcze zanim zakończył się proces wyjścia Wielkiej Brytanii...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta