Eksplozja cen i zalew biurokracji. Z czym zmagają się powodzianie
Usługi budowlane zdrożały dwukrotnie, brakuje inżynierów z uprawnieniami, powodzianie nie są w stanie przebić się przez gąszcz formalnych wymogów. Wielu myśli o ponownym wyjeździe „do Niemca czy Hiszpana”.
Podczas usuwania skutków powodzi sprawdza się prawo Koźmińskiego (profesora zarządzania i autora tekstów publicystycznych w „Rzeczpospolitej”), który mówi, że każda organizacja działa tak źle, jak tylko może. Na tle totalnej niemocy państwa w kwestii ogarnięcia pomocy dla 72 tys. pokrzywdzonych gospodarstw domowych pozytywnie wyróżnia się wojsko, a szczególnie WOT, czyli tzw. terytorialsi.
Moja relacja nie obejmuje wszystkiego. Pomoc dla wsi położonych wzdłuż rzeki Biała Lądecka nie była tak szeroko dostępna jak dla Lądka-Zdroju. Nawet wojsko dotarło tam później i dopiero teraz, pod koniec listopada, w wielu domach usuwany jest szlam popowodziowy. Czynię to zastrzeżenie, by czytelnicy z terenów powodziowych nie zarzucili mi nadmiernego optymizmu, a z reszty Polski, by uwzględnili, że mówię o samym mieście, w którym mieszkam.
Szlam i pryzma
Praktycznie tuż po powodzi w zalanych miastach pojawili się żołnierze i żołnierki oraz strażacy – najpierw do ochrony (nie było prądu i zdarzały się kradzieże w mieszkaniach i domach), a potem do pomocy. Kierowane przez dowódców drużyny WOT wchodziły do piwnic i domów, wynosiły wiadrami tony szlamu popowodziowego i zalane przedmioty. Na ulice, a potem do kontenerów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta