Zawsze wierzył, że taniec jest pięknem i radością
Maurice Béjart nie żyje. Genialny choreograf, który tworzył spektakle dla milionów widzów, zmarł wczoraj w wieku 80 lat
W niemal wszystkich informacjach napływających po śmierci Maurice’a Béjarta jego dokonania urywają się z początkiem lat 90. A przecież do końca był aktywny, uczył młodzież, przygotowywał nowe balety, wznawiał stare. W naszej pomięci pozostanie jednak przede wszystkim szefem i założycielem Baletu XX Wieku, zespołu mającego siedzibę w Brukseli i działającego od końca lat 50. do 1987 r., kiedy to sam Béjart postanowił przenieść się do Lozanny. Owe 27 lat w jego życiu wystarczyło, by stawiać go w jednym rzędzie z najwybitniejszymi artystami XX stulecia, takimi jak Picasso, Strawiński, Joyce czy Grotowski. Każdy z nich dokonał rewolucji w sztuce.
Książę bez talentu
Naprawdę nazywał się Maurice Jean Berger. Urodził się 1 stycznia 1927 r. w Marsylii. Na lekcje tańca zapisał go ojciec, traktując je jako ćwiczenia korygujące sylwetkę wątłego chłopca. Zadebiutował w 1946 r. w Marsylii, ale nie był to występ specjalnie udany. Potem wyjechał do Paryża i dopiero tu rozpoczął się okres prawdziwej pracy nad sobą.
„Tańczyłem 139 razy Księcia w »Jeziorze łabędzim« – napisał w pamiętnikach. – Była to wielka praca oraz sporo zdobytych doświadczeń. Nie czuło się natomiast talentu. Od początku wiedziałem, że radość sprawi mi nie to, że ja sam tańczę, ale to, że będę mógł innych ożywić w tańcu”.
Przybrał nazwisko po rodzinie Béjart związanej z Molierem. Jako choreograf...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta