Grób Żyda z SS podzielił miasteczko Waiblingen
Walter Müller był nie tylko jednym z pierwszych, ale także najbardziej gorliwych i fanatycznych członków SS w niemieckim Waiblingen, w pobliżu Stuttgartu. Niezbyt długo, bo już w 1933 roku, wypalił sobie ze służbowego rewolweru prosto w serce.
Zastrzelił się, gdy dotarła do niego wieść, że ktoś odkrył jego żydowskie pochodzenie. Jego grób przetrwał do dziś. Ostatnio znajdował się pod opieką władz miasta. Niedawno, po latach zapomnienia, rozpalił emocje mieszkańców.
„Waiblingen pielęgnuje grób esesmana” – taki tytuł ukazał się kilka tygodni temu w lokalnym dzienniku. Posypały się żądania likwidacji grobu. Tym bardziej że znajduje się on w bezpośrednim sąsiedztwie mogił niewolników III Rzeszy, w tym kilkunastu Polaków. Zostali tu wywiezieni na roboty w czasie wojny.
– Müller jest ofiarą rasistowskiej polityki Hitlera. Jego grób powinien przypominać o wydarzeniach, które doprowadziły do Holokaustu – twierdzi historyk Hans Schultheiss, wspierany przez część mieszkańców. – Müller nie był ofiarą nazistów – odpowiada burmistrz Andreas Hesky. Zapowiada, że rada miasta zdecyduje wkrótce, co zrobić z grobem.