Jeden podkład, jeden żołnierz
W czasie II wojny światowej do sowieckiej niewoli trafiło 250 tysięcy polskich żołnierzy. Znów były wywózki na Syberię, tylko kibitki zastąpiono pociągami
We wrześniu 1939 roku szeregowiec Józef Gajewski z Żegociny pod Krakowem zostawił żonę i dwójkę dzieci, by się zgłosić w swojej jednostce. Niebawem dostał się do niewoli, gdzie każdemu żołnierzowi sprawdzano dłonie: jeżeli były spracowane – szedł na lewo, jeżeli delikatne – na prawo. Tak odróżniano szeregowców od oficerów, którzy pozrywali pagony i próbowali się ukryć. Gajewski poszedł na lewo i trafił do kopalni rudy żelaza. Gdy wybuchł strajk z powodu surowego traktowania jeńców, wszyscy zostali zesłani na Kołymę. Tam było jeszcze gorzej: mrozy dochodziły do -50 °C, a praca – karczowanie lasów i budowa torów kolejowych – okazała się ponad ludzkie siły. Żołnierze nacierali sobie ręce i twarze śniegiem. Nie mieli schronienia, więc kopali w śniegu dziury, w których rozpalali ogniska. Dopiero później wybudowali baraki z pryczami. Dzienna porcja jedzenia, czarny i twardy chleb, wynosiła 300 gramów na osobę. Waga Gajewskiego spadła wtedy do 36 kilogramów. I tak miał szczęście, bo przydzielono mu słabego konia, który nie nadawał się do pracy w lesie, więc dowoził drzewo do kuchni. Wspomina, że w barakach dochodziło do makabrycznych scen: nie zgłaszano śmierci żołnierza, by przez dwa tygodnie – tyle w niskiej temperaturze ciało nie ulegało rozkładowi – nadal pobierać za niego porcję żywności. On przeżył. Po amnestii trafił do II Korpusu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta