Podzwonne dla partii autorytetów
Przedstawiciele środowiska, które w końcu miało stworzyć Partię Demokratyczną, uznali, że władza po prostu im się należy. Tylko oni mogą bowiem przeciwstawić się recydywie polskiego ciemnogrodu – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Rozwiązanie LiD, czyli przegnanie PD przez postkomunistów, zwiastuje definitywny koniec ugrupowania, które w dużym stopniu tworzyło III RP. Fakt, że dziś poza bezpośrednio zainteresowanymi mało kogo to zajmuje, jest sygnałem zasadniczych zmian na polskiej scenie politycznej. Zmiany te dokonały się już wcześniej. Jeszcze kilka lat temu koalicja Lewica i Demokraci, zawarta pod patronatem byłego prezydenta, zostałaby odtrąbiona jako symboliczna manifestacja zamknięcia pewnego rozdziału polskiej historii. Tymczasem w chwili swego zawiązania była już tylko karykaturą inicjalnego projektu Aleksandra Kwaśniewskiego i Adama Michnika.
W rzeczywistości sojusz SLD i Partii Demokratycznej przypieczętowywał tylko to, co działo się wcześniej. Praktycznie sprowadził się do wyprzedania resztek historycznego kapitału ugrupowania dawnej opozycji w zamian za kilka mandatów sejmowych. Handel okazał się zupełnie nieopłacalny dla SLD i dowiódł raz jeszcze, że wpływowa na salonach kilku dużych miast PD nie ma żadnego znaczenia politycznego. Co się stało, że tworzące ją środowisko, po upadku PRL najsilniejsze na krajowej scenie, środowisko, którego ówczesna polityczna emanacja – Unia Demokratyczna – zgarnęła najwięcej głosów w pierwszych wolnych wyborach parlamentarnych, dziś zostało zupełnie zmarginalizowane?
Namaszczeni do sprawowania władzy
Po załamaniu się komunizmu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta