Polacy grali najciekawiej
jacek marczyŃski Ostatni koncert był jak cały, zakończony w sobotę, sezon. Nie brakowało w nim efektownych szczegółów, z których jednak nie ułożyła się zapadająca w pamięć całość
Na finał dyrektor Antoni Wit – zgodnie z tradycją – wybrał dzieło wymagające zaangażowania orkiestry, chóru i solistów: II symfonię Gustava Mahlera. W trwającym bez mała 90 min utworze bez trudu da się znaleźć coś, czym można olśnić słuchaczy. Było zatem nasycone brzmienie pierwszej, żałobnej części oraz mgławicowa ulotność następującego po niej andante. Przede wszystkim zaś należało podziwiać dyscyplinę, jaką Antoni Wit narzucił muzykom.
Im jednak coraz mocniej w finale atakowała mnie kaskada potężnych, precyzyjnie odmierzonych dźwięków, tym bardziej nie mogłem zapomnieć, że utwór Mahlera ma nie tylko moc, ale też metafizyczny, duchowy wymiar. Gdy zaś chór Filharmonii Narodowej zachwycił pięknie wykonanym chorałem zmartwychwstania, tym bardziej szkoda było pieśni „Praświatło”, którą wcześniej Małgorzata...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta