Prezydent polityki wschodniej
To, czego Lech Kaczyński nie chciał czy nie potrafił osiągnąć w relacjach z partnerami zachodnioeuropejskimi, udaje mu się doskonale w polityce wschodniej – pisze europoseł
Mijający właśnie półmetek kadencji Lecha Kaczyńskiego jest dobrą okazją do oceny jego prezydentury. Z pewnością gros zainteresowania skupi się na polityce wewnętrznej realizowanej przez prezydenta, szczególnie w warunkach trudnej i burzliwej kohabitacji. Jednak to nie polityka wewnętrzna, a zagraniczna jest przecież domeną prezydenta Rzeczypospolitej. Tak było za prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, tak jest i teraz, choć zarówno forma, jak i treść tej polityki mocno się od siebie różną.
Bokiem do Unii
W sposób najbardziej jaskrawy widać to w polityce europejskiej. Aleksander Kwaśniewski czuł się na europejskich salonach jak ryba w wodzie. Lech Kaczyński jest tu jego absolutnym przeciwieństwem. Nieznający języków i nienawiązujący tak łatwego – jak Kwaśniewski – kontaktu z przywódcami europejskich państw prezydent czuje się na unijnych spotkaniach obco i nieswojo. Nie był w stanie nawiązać bliskich relacji z większością unijnych przywódców, co w prowadzeniu polityki zagranicznej nie jest bez znaczenia.
Pół biedy, gdyby jedynym problemem były lingwistyczno-charakterologiczne głowy państwa. Problem jest niestety głębszy i poważniejszy. Prezydent Lech Kaczyński jest skrajnie nieufny wobec Unii Europejskiej, nie rozumie mechanizmów jej funkcjonowania i nie potrafi (nie chce?) się w niej poruszać. Politykę międzynarodową...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta