Miliardy strat i droższy prąd to koszty biurokratycznych zabaw
Dobra rzadkie są zawsze bardzo drogie. Dotyczy to zarówno metali i kamieni szlachetnych, jak i biurokratycznych pozwoleń. Im przynoszą wyższe zyski, tym są cenniejsze.
Społeczeństwo płaci za to wyższymi cenami towarów i wyższymi podatkami na utrzymanie biurokracji. Jedynymi beneficjentami tego chorego systemu są ci, którym udaje się zdobyć cenne zezwolenia, oraz urzędnicy, którzy je przyznają.
To, co się dzieje wokół produkcji zielonej energii, to najlepszy przykład absurdów produkowanych przez biurokrację. Dla jej wytwórców państwo ma ulgi podatkowe. Nie chcąc stracić na tym zbyt wiele, określa limity produkcji. By ograniczyć możliwość nadużyć, przedsiębiorcy mają płacić kaucje. Okazuje się, że są tak wysokie, iż całe przedsięwzięcie może stracić sens.
To nonsens. I nie chodzi o to, że zamiast kaucji powinny być stosowane gwarancje finansowe. Ważne, że podstawową metodą walki z absurdami powinna być deregulacja gospodarki.