Dystans daje spokój
Z Bartoszem Opanią rozmawia Małgorzata Piwowar
RZ: Czy lubi pan zmiany?
Nie bardzo. Przyzwyczajam się do miejsc i ludzi jak pies. Ciężko znoszę rozstania, a więc i zmiany.
Czy to główny powód pańskiego trwania w Teatrze Ateneum od skończenia PWST, czyli od kilkunastu lat?
Ateneum jest dla mnie szczególnym miejscem, bo bywałem w nim już jako dziecko. To dla mnie coś więcej niż teatr, namiastka domu. Widziałem jego świetność – bezgranicznie zakochanych w nim widzów i świetne spektakle. Ale rozumiem, że sugeruje pani, iż nadszedł już czas na zmianę...
Pytam tylko, czy jest to wciąż dla pana satysfakcjonujące zawodowo miejsce.
Bywa. Ateneum ma ogromny potencjał, a jego kondycję mogłoby jeszcze poprawić granie niebanalnej, niebłahej literatury. Ale to dziś w ogóle problem polskiego teatru. Jego słabością jest wtórność, brak oryginalności. Obecnie uprawia się dwa rodzaje teatru: widoczkowy, na który przychodzi mieszczańska widownia chcąca zobaczyć rozpoznawalnych aktorów z seriali, i tzw. awangardowy, którego twórcy chcą przyciągnąć widzów efekciarstwem.
Podobnie jest w filmie. Kino jest dziś na poziomie serialu. Przyznajemy w Gdyni Złote Lwy, udając wielki filmowy świat, a tak naprawdę jesteśmy strasznie prowincjonalni. Prawdziwie oryginalni twórcy, jak Jan Jakub Kolski, są w mniejszości. A potem te dzieła, które wysyłamy na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta