Gaz na ulicach
Prefiguracja polskiego losu narodowego u Janusza Rudnickiego
Wszyscy pamiętają stary przepis Alfreda Hitchcocka na konstrukcję dobrego filmu, ale i tak przypomnę: film ma zaczynać się trzęsieniem ziemi, po czym napięcie powinno stopniowo rosnąć.
Powieść Janusza Rudnickiego „Chodźcie, idziemy” zaczyna się wybuchem gazu, ponieważ trzęsienia ziemi występują w naszych szerokościach geograficznych skrajnie rzadko. Ściśle mówiąc, wybuch poprzedzony jest trzydziestostronicowym wstępem wprowadzającym czytelnika w atmosferę grozy dnia codziennego; narrator przyjeżdża z zagranicy i: klucz nie pasuje, bo jest do innego mieszkania, w Niemczech, zatrzaskuje się na balkonie na mrozie, tłuką się butelki zwrotne, czuć gazem, winda nie działa, narrator smaruje sobie twarz pastą do butów. W końcu gaz wybucha, po czym narrator-bohater powieści milknie.
Janusz Rudnicki mieszka od dwudziestu kilku lat w Hamburgu i stamtąd snuje swą opowieść o wszystkim, osobliwe silva rerum, w formie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta